Korzystając z pięknej pogody wybrałyśmy się z panną Marianną na krótki jesienny spacer. Jednak nie tak krótki jak się potem okazało, bo tak się nam miło szło - aż jakoś nam zeszło. I tak oto przeszłyśmy przez jeden mostek, a potem po dwoma następnymi, przez brzozowy zagajnik, aż do szklarni w których hodują róże. Nieopodal szklarni znajduje się wielka kupa gnoju na którą pracownicy szklarni wyrzucają przewiędłe i połamane kwiaty.
Wybrałyśmy trochę róż które jeszcze nie były bardzo zniszczone i w domu moja córcia ułożyła sobie z nich pływający bukiet.
szkoda, że wyrzuca się jeszcze w miarę dobre kwiaty :(
OdpowiedzUsuńi miło że udało Wam się wybrać co nie co z nich na bukiet
To są kwiaty które nie nadają się już na sprzedaż - a że przycinane róże lepiej kwitną, to myślę że nie tak żal. Zawsze możemy sobie przynajmniej "darmowo" róż nazbierać. A na wiosnę to może i się trafią dobre korzenie do zasadzenia w ogródku :)
OdpowiedzUsuńKochana, z róż, które już nie nadają się na sprzedaż można zrobić cuda i też je sprzedać. Dobrze o tym wiemy. Szkoda, że pracownicy szklarni nie są tak kreatywni jak chociażby twoja córcia.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj tam gdzie liczą się miliony - nie liczą się sztuki. Ale to dobrze dla nas. Bo są takie miejsca co niby brzydkie - a piękne.
OdpowiedzUsuń