Korzystając z pięknej pogody wybrałyśmy się z panną Marianną na krótki jesienny spacer. Jednak nie tak krótki jak się potem okazało, bo tak się nam miło szło - aż jakoś nam zeszło. I tak oto przeszłyśmy przez jeden mostek, a potem po dwoma następnymi, przez brzozowy zagajnik, aż do szklarni w których hodują róże. Nieopodal szklarni znajduje się wielka kupa gnoju na którą pracownicy szklarni wyrzucają przewiędłe i połamane kwiaty. Wybrałyśmy trochę róż które jeszcze nie były bardzo zniszczone i w domu moja córcia ułożyła sobie z nich pływający bukiet.